niedziela, 12 stycznia 2014

Bieganie... co zmieniło w moim życiu?

Co zmieniło bieganie w moim życiu? Aby rozwiać wątpliwości, jakie narosły wokół mojej osoby, które gdzieś tam krążą po okolicach, a jak wiadomo, im mniejsza miejscowość, tym większe plotki, rozjaśnię co poniektóre umysły i uchylę rąbka tajemnicy niedowiarkom i ludziom małej wiary.

Mam na imię Piotr, mam 32 lata i biegam od czterech lat, kto by pomyślał... że w ogóle będę. Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się chłodnym, jesiennym, wieczorem na przełomie wrzesień i październik 2010 roku, przyczyna... walka z wagą. Mianowicie, rok wcześniej zostałem wywalony z pracy, a na mojej wadze pokazał się trzycyfrowy rezultat, wynik prowadzenia złego trybu życia, złego odżywiania, pracy po godzinach i braku ruchu, 100 kg! Aczkolwiek, nigdy do chudych, szczupłych i wysportowanych, ludzi nie należałem, a w podstawówce miałem problem z przebiegnięciem czterech okrążeń wokół szkoły... 4 x 250 metrów. Dziś ważę około 70 kilogramów i cieszę się z każdego przebiegniętego kilometra. Wracając do tematu… Po zrzuceniu pierwszych kilogramów, a było ich aż 13 (dieta kopenhaska), wsiadłem na rower i zacząłem kręcić kilometry... i tak do pewnego jesiennego, chłodnego, wieczoru 2010 roku, kiedy to spróbowałem swoich sił w bieganiu. Początki były ciężkie, a nawet zniechęcające, przypominające marszobieg z kilkunastoma postojami na trasie o długości od 3 do 4 kilometrów. Brak kondycji, papierosy, które paliłem przez 10 lat, a które rzuciłem rok wcześniej, stawy kolanowe, które wcześniej borykały się z moją nadwagą... otyłością, dawały ostro się we znaki, skończywszy na butach, które nie było obuwiem biegowym. Pomimo to... biegam, biegam… nie wiem, po prostu, biegam, bo lubię. 

Wnioski nasuwają się same! Mianowicie, zmieniłem diametralnie swoje życie o 180 stopni, zrzuciłem wagę, nałóg... jakim były papierosy, nauczyłem się zdrowego... odpowiedniego, odżywiania, dozowania życia towarzyskiego... imprezowego, od którego wcześniej nie stroniłem i przede wszystkim aktywnego trybu... z dużą dawką ruchu, bez którego nie osiągnąłbym zamierzonego celu. Rezultat... kto zna i znał mnie kiedyś, wie i jest w stanie to ocenić na pierwszy rzut oka, nic dodać, nic ująć. Czuje się pewniej w swojej skórze i wiem, że pracą nad sobą, determinacją na cel i wytrwałością, dojdziemy tam, gdzie chcemy.

Nie mam zamiaru rozpisywać się o technikach, dietach i treningach, bo jest to kwestia indywidualna dla każdego biegacza, a doświadczenie przychodzi z każdym kilometrem. Jestem amatorem... w dalszym ciągu bardzo chętnie korzystam z rad specjalistów, fachowców i zawodowców, by móc doskonalić się i mieć lepsze wyniki. Aczkolwiek nie stronię od udzielania rad i pomocy młodszym kolegom, stażem i wiekiem, w ich biegowej przygodzie. 

Na zadane pytania... „Po co to robię?” - odpowiem... „Nie wiem... po prostu to lubię.

Piotr Czesław Tomczyk/Wild Runner's Team


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz