Co
zmieniło bieganie w moim życiu? Aby rozwiać wątpliwości, jakie narosły wokół mojej
osoby, które gdzieś tam krążą po okolicach, a jak wiadomo, im mniejsza
miejscowość, tym większe plotki, rozjaśnię co poniektóre umysły i uchylę rąbka
tajemnicy niedowiarkom i ludziom małej wiary.
Mam
na imię Piotr, mam 32 lata i biegam od czterech lat, kto by pomyślał... że w ogóle będę.
Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się chłodnym, jesiennym, wieczorem na przełomie
wrzesień i październik 2010 roku, przyczyna... walka z „wagą”. Mianowicie, rok wcześniej
zostałem wywalony z pracy, a na mojej wadze pokazał się trzycyfrowy „rezultat”, wynik prowadzenia złego trybu życia, złego odżywiania, pracy po godzinach i
braku ruchu, 100 kg! Aczkolwiek, nigdy do chudych, szczupłych i wysportowanych, ludzi nie należałem, a w podstawówce miałem problem z przebiegnięciem czterech
okrążeń wokół szkoły... 4 x 250 metrów. Dziś ważę około 70 kilogramów i cieszę się z każdego
przebiegniętego kilometra. Wracając do tematu… Po zrzuceniu pierwszych kilogramów, a było ich aż 13 (dieta kopenhaska), wsiadłem na rower i zacząłem kręcić
kilometry... i tak do pewnego jesiennego, chłodnego, wieczoru 2010 roku, kiedy
to spróbowałem swoich sił w bieganiu. Początki były ciężkie, a nawet zniechęcające, przypominające marszobieg z kilkunastoma postojami na trasie o długości od 3 do
4 kilometrów. Brak kondycji, papierosy, które paliłem przez 10 lat, a które
rzuciłem rok wcześniej, stawy kolanowe, które wcześniej borykały się z moją nadwagą... otyłością,
dawały ostro się we znaki, skończywszy na butach, które nie było obuwiem
biegowym. Pomimo to... biegam, biegam… nie wiem, po prostu, biegam, bo lubię.
Wnioski
nasuwają się same! Mianowicie, zmieniłem diametralnie swoje życie o 180 stopni,
zrzuciłem wagę, nałóg... jakim były papierosy, nauczyłem się zdrowego... odpowiedniego, odżywiania, dozowania życia towarzyskiego... imprezowego, od którego
wcześniej nie stroniłem i przede wszystkim aktywnego trybu... z dużą dawką ruchu, bez którego nie osiągnąłbym zamierzonego celu. Rezultat... kto zna i znał mnie
kiedyś, wie i jest w stanie to ocenić na pierwszy rzut oka, nic dodać, nic
ująć. Czuje się pewniej w swojej skórze i wiem, że pracą nad sobą, determinacją na cel i wytrwałością, dojdziemy tam, gdzie chcemy.
Nie
mam zamiaru rozpisywać się o technikach, dietach i treningach, bo jest to
kwestia indywidualna dla każdego biegacza, a doświadczenie przychodzi z każdym
kilometrem. Jestem amatorem... w dalszym ciągu bardzo chętnie korzystam z rad specjalistów, fachowców i zawodowców, by móc doskonalić się i mieć lepsze
wyniki. Aczkolwiek nie stronię od udzielania rad i pomocy młodszym kolegom, stażem
i wiekiem, w ich biegowej przygodzie.
Na zadane pytania... „Po co to robię?” - odpowiem... „Nie wiem... po prostu to lubię”.
Piotr Czesław Tomczyk/Wild Runner's Team
Na zadane pytania... „Po co to robię?” - odpowiem... „Nie wiem... po prostu to lubię”.
Piotr Czesław Tomczyk/Wild Runner's Team
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz