poniedziałek, 3 stycznia 2022

Biegowo-blogowe podsumowanie roku 2021

Czas podsumowań w zasadzie już minął… styczeń powinien jawić nam się w nowych perspektywach oraz klarujących się planach i wyzwaniach na bliżej nieokreśloną przyszłość nowego dwa tysiące dwudziestego drugiego roku. Miniony rok nie był typowym biegowo-startowym sezonem podporządkowanym tylko i wyłącznie treningowo pod starty w zawodach… robienie formy, dobrych czasów i dreptania kilometrów… bo jak wiadomo, żeby były wyniki to swoje i tak trzeba nabiegać. Tak czy siak… aby nie zostawiać pustej karty na łamach bloga pod dwa tysiące dwudziestym pierwszym, rozliczymy ten stary... znoszony jak stare spodnie rok i wrzucimy na dno szafy. Kto wie? Może kiedyś... patrząc z innej perspektywy, docenimy to, co dziś jest bezpowrotnym zlepkiem zdarzeń zawieszonych w przestrzeni czasu ostatnich dwunastu miesięcy minionego roku.

Początek minionego roku nie zapowiadał odstępstwa od normy... kontynuacja i po krótkim odpoczynku podtrzymanie formy z solidnie wybieganego roku dwudziestego, który pomimo swojego pandemicznego charakteru wcale nie był takim złym rokiem, jakby się miało wydawać. Pomijając fakt... iż pomimo nie robienia sobie nadziei i wielkich planów biegowo-startowych, czego nie mogę powiedzieć o roku dwudziestym, w którym cały świat i branża biegów masowych doznała szoku i zarazem nasze osobiste cele również, które jak wiadomo, są nośnikiem motywacji do działania. Cała ta sprawcza para podtrzymująca nas przy formie znikła jak cele, które gdzieś zatarły się na horyzoncie. Pojawiło się zmęczenie... i dolegliwości zdrowotne, których wcześniej nie było bądź nauczeni stawiania czoła fizycznym i psychicznym wyzwaniom po prostu je ignorowaliśmy.

Rok dwa tysiące dwudziesty pierwszy to 1720 nabieganych kilometrów w 123 odbytych treningach... średnio dwa razy w tygodniu, które raczej przypominały wolne i swobodne wybiegania aniżeli mocne i solidne jednostki treningowe, pomijając początek i jesień minionego roku, gdzie udało się wskoczyć na wyższe obroty i nabiegać coś mocniejszego. Pod względem nabieganych kilometrów rok nie był zupełnie stracony... rower i piesze wędrówki, po bliskich i dalszych okolicach naszego regionu, uzupełniły to z nadwyżką, czego nie udało się wybiegać... i przede wszystkim, odświeżył umysł... który miesiącami i latami był katowany tymi samymi utartymi ścieżkami biegowymi. Miniony sezon to tylko jeden... i zarazem jedyny, bardzo wymęczony start w dziesiątej jubileuszowej edycji biegu Carbo w Pszczynie, o czym możecie przeczytać w relacji na blogu... link pod spodem.

Dekada z biegiem Carbo w Pszczynie… relacja 2021 [link]

Ponadto miniony rok to trzydzieści sześć tysięcy pięćset dziewięćdziesiąt pompek i dziewięć tysięcy sto czterdzieści jeden podciągnięć na drążku w ramach mojego wyzwania Push-Up/Pull-Up Morning Challenge, które ciągnę już od dwa tysiące osiemnastego roku. Co to takiego? Ano nic innego jak poranny rozruch polegający na zrobieniu minimum stu pompek i max podciągnięć na drążku... jak na razie moje życiowe maksy w tym wyzwaniu to sto dwadzieścia trzy ugięcia i prostowania ramion w podporze przodem i dwadzieścia dziewięć podciągnięć na drążku bez kippingu. Cytując klasyka... „Trenera oszukasz. Znajomych oszukasz, ale… siebie nie oszukasz”.

fot. MG FOTO Grucka

Dobrze już było... teraz może być tylko gorzej bądź lepiej niż jest. Nowy rok może być bardziej nieprzewidywalny od poprzedniego... mimo wszystko, dobrego biegania, niegasnącej pasji i przede wszystkim końskiego zdrowia oraz radości z pokonywania kolejnych niewymuszonych kilometrów... realizujcie plany i spełniajcie marzenia w Nowym Roku.

Z biegowym…

Piotr Czesław Tomczyk/WRsC

sobota, 1 stycznia 2022

Dobrze już było...

Pomyślności...
oraz spełnienia marzeń
w Nowym Roku
życzy
Wild Runners Club!

 Happy New Year to all our friends!
Frohes Neues Jahr an alle unsere freunde!

Z biegowym...

Piotr Czesław Tomczyk/WRsC

Nowy Rok 2022 r.