Biegając
tu i tam... czasem napotykam na swojej drodze ziomka swojego pokroju, biegacza,
runner'a... jak kto woli, nomenklatura dowolna - Hi Five! Hmm... Reakcja, zazwyczaj biegacze odwzajemniają gest... dźwigając swoją piątkę w górę, z uśmiechem
na twarzy ewentualnie z lekkim zdziwieniem... o co biega? Mianowicie, pracując
jakiś czas temu w stolycy naszego pięknego kraju, wieczorami... po pracy,
weekendy, biegając wzdłuż Wisły... po zachodniej stronie, trasą Mokotów,
Siekierki, Augustówka, byłem dokładnie w takiej samej sytuacji jak biegacze, których
spotykam na co dzień. Zdziwienie, o co biega i w ogóle... a tak naprawdę, gest
wywołał u mnie spory entuzjazm; „ooo myślę sobie... gorol wita się z
hanysem”, on pewnie mógł pomyśleć to samo; „ooo warszawiak wita się z
warszawianinem” ;) bądź odwrotnie, opcji jest sporo... jak kraj długi i
szeroki.
Dążąc do sedna, gest wywołał u mnie
spory entuzjazm, poczułem jedność, moc i przynależność do sporej grupy, jaką tworzą
biegacze. Wzajemny szacunek, nieważne ile się ma kilometrów, maratonów i
zawodów na swoim koncie. Zresztą... podobne gesty można zauważyć w innych społecznościach,
grupach tworzonych przez ludzi z pasją, czy też w grupach zawodowych, na myśl akurat
przychodzą mi motocykliści i kierowcy dużych ciężarówek... tirów.
Kończąc krótki wywód, dodam, że Śląsk to
nie tylko kopalnie, hołdy, familoki i cała społeczność związana z wydobyciem,
ale także ludzie, miejsca, o których warto mówić i pisać. Tak oto, ten piękny
gest „Hi Five”, zagościł na naszej śląskiej ziemi, a wszelkie „uśmieszki” i ironiczne słowa, padające z ust ludzi nieżyczliwych, można wsadzić... odłożyć do lamusa, do zobaczenia na trasie.
Piotr Czesław/Wild Runner's Team
Piotr Czesław/Wild Runner's Team
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz