piątek, 10 czerwca 2022

Moje… i to tylko moje, carbo roku 2022

Minęło kilka dni od imprezy, którą przez ostanie tygodnie żyła Pszczyna, a przynajmniej jej biegowi przedstawiciele tej dosyć licznej grupy w naszej gminie i najbliższej okolicy… i to dopiero dziś… to znaczy wczoraj jak będziesz to czytał, doszedłem do wniosku podczas rannego rozruchu, że mógłbym odejść od reguły i coś w końcu napisać... dołożyć swoich kilka groszy a w zasadzie włożyć kija w to całe biegowe zbiorowisko.
 
fot. Andrzej Grynpeter
  
Nie będę się wdrażał w statystki... podliczania frekwencji i kto wygrał, a kto został wygranym, bo jak wiadomo... w bieganiu każdy jest zwycięzcą. Jak sięgam czasem na przestrzeni lat tej imprezy, a jestem w zasadzie od jej samych początków... i chwał tym którym się chciało coś takiego u nas w Pszczynie ogarnąć i zorganizować, jest to dla mnie impreza już kultowa... jedna z tych, na których trzeba być... biec bądź jak kontuzja pokrzyżuje plan kibicować.
 
 
Mieszkam niespełna piętnaście minut drogi od parku... jadąc rowerem z domu i w zasadzie mógłbym wpaść na za piętnaście minut przed startem... stanąć i ruszyć z całą chmarą w trasę! Wstaje rano... pompuje, podciągam, taki rytuał, kawa... lekka szamka i wbijam na rower ogarnąć przygotowania, zanim tłumy ściągną do Pszczyny. Spaceruje... ogarniam wzrokiem wszystkie dostępne zakamarki i obserwuje jak ludzie morisu i cała reszta, których tutaj nie wyminie, uwijają się jak w ukropie... potem pojawiają się ludzie... znajome twarze, wymiana spojrzeń, zbijanie piątek, uścisków, rozmów i cały ten obraz się rozmywa.
 
 
Od dwóch edycji... nie licząc biegu roku dwudziestego, w ramach imprezy rozgrywany jest bieg na pięć kilometrów i towarzyszący marsz Nordic Walking i właśnie dla tego skupie się tylko i wyłącznie na trzonie tego biegu, jakim jest dziesięciokilometrowy dystans trasy, który w tym roku uzyskał atest Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

Co to takiego... spytacie!

Nic innego jak dokładne wymierzenie trasy po najkrótszej linii przejazdu oraz dokładne oznakowanie i zabezpieczenie zgodnie z dokumentacją przygotowaną przez atestatora. Mierzenie dystansu wykonuje się za pomocą roweru wyposażonym w specjalny skalibrowany mechaniczny licznik, który liczy obroty na mierzonym odcinku trasy. Ponadto trasa powinna spełniać kryteria różnicy wysokości nad poziomem morza i odległości między startem a metą oraz prowadzenie trasy po drogach utwardzonych. Atest takiej trasy zachowuje ważność przez okres pięciu lat. Niestety... każde zmiany nawet te niewielkie oraz wykonywane roboty drogowe na trasie powodują, że atest taki traci swoją ważność.

Wyprzedzając wasze kolejne pytanie, odpowiem krótko... korzyścią z biegu na atestowanej trasie jest pewność, iż pokonaliście trasę na regulaminowej długości, a wasz personal best będzie oficjalnym i uznawanym rekordem.
 
 
Ze względu na kontuzję... brak solidnego treningu, dodatkowych kilogramów, chęci i spadku formy, moja tegoroczna dyszka była spokojna... prowadzona w średnim tempie cztery pięćdziesiąt na kilometr. W mojej opinii... i to tylko w mojej trasa była dobrze przygotowana i ładnie oznakowana z podziałem na finiszerów na pięć i dziesięć kilometrów... z punktami odżywczymi i kurtynami wodnymi, które świetnie spełniły swoją funkcję, bo jak mnie pamięć nie myli... z małymi wyjątkami u nas zawsze grzeje i nieważne czy to dziesiąta, czy dwunasta w samo południe słońce grzać musi. Tegoroczną trasę można podzielić na dwie części... szybką w miarę prostą... nie licząc ciasnego przejścia podziemnego pod ulicą Bielską i krętą pagórkowatą z kilkoma podbiegami w parku i obrębie. Co uderzyło mnie po przekroczeniu mety... to duża niespełna trzydziestosekundowa różnica w czasie na moją niekorzyść co potwierdzili również inni uczestnicy niedzielnego biegu. Zazwyczaj to mój zegarek... w zależności, kiedy go włączę i wyłączę, pokazuje kilka, kilkanaście sekund więcej... koniec końców i zapewne po interwencji innych biegaczy czas został skorygowany i cofnięty o niespełna dwadzieścia sekund. Podsumowując... rewolucji nie było, ale teraz to przynajmniej masz pewność, że trasa na dyszkę ma nie mniej ani więcej metrów.

Piotr Czesław Tomczyk/WRsC
 
fot. MG FOTO GRUCKA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz