Minęło kilka dni od imprezy, którą przez ostanie tygodnie żyła Pszczyna,
a przynajmniej jej biegowi przedstawiciele tej dosyć licznej grupy w
naszej gminie i najbliższej okolicy… i to dopiero dziś… to znaczy
wczoraj jak będziesz to czytał, doszedłem do wniosku podczas rannego
rozruchu, że mógłbym odejść od reguły i coś w końcu napisać... dołożyć
swoich kilka groszy a w zasadzie włożyć kija w to całe biegowe
zbiorowisko.
Nie będę się wdrażał w statystki... podliczania
frekwencji i kto wygrał, a kto został wygranym, bo jak wiadomo... w
bieganiu każdy jest zwycięzcą. Jak sięgam czasem na przestrzeni lat tej
imprezy, a jestem w zasadzie od jej samych początków... i chwał tym
którym się chciało coś takiego u nas w Pszczynie ogarnąć i zorganizować,
jest to dla mnie impreza już kultowa... jedna z tych, na których trzeba
być... biec bądź jak kontuzja pokrzyżuje plan kibicować.
Mieszkam
niespełna piętnaście minut drogi od parku... jadąc rowerem z domu i w
zasadzie mógłbym wpaść na za piętnaście minut przed startem... stanąć i
ruszyć z całą chmarą w trasę! Wstaje rano... pompuje, podciągam, taki
rytuał, kawa... lekka szamka i wbijam na rower ogarnąć przygotowania,
zanim tłumy ściągną do Pszczyny. Spaceruje... ogarniam wzrokiem
wszystkie dostępne zakamarki i obserwuje jak ludzie morisu i cała
reszta, których tutaj nie wyminie, uwijają się jak w ukropie... potem
pojawiają się ludzie... znajome twarze, wymiana spojrzeń, zbijanie
piątek, uścisków, rozmów i cały ten obraz się rozmywa.
Od dwóch
edycji... nie licząc biegu roku dwudziestego, w ramach imprezy
rozgrywany jest bieg na pięć kilometrów i towarzyszący marsz Nordic
Walking i właśnie dla tego skupie się tylko i wyłącznie na trzonie tego
biegu, jakim jest dziesięciokilometrowy dystans trasy, który w tym roku
uzyskał atest Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Co to takiego... spytacie!
Nic innego jak dokładne wymierzenie trasy po najkrótszej linii przejazdu oraz dokładne oznakowanie i zabezpieczenie zgodnie z dokumentacją przygotowaną przez atestatora. Mierzenie dystansu wykonuje się za pomocą roweru wyposażonym w specjalny skalibrowany mechaniczny licznik, który liczy obroty na mierzonym odcinku trasy. Ponadto trasa powinna spełniać kryteria różnicy wysokości nad poziomem morza i odległości między startem a metą oraz prowadzenie trasy po drogach utwardzonych. Atest takiej trasy zachowuje ważność przez okres pięciu lat. Niestety... każde zmiany nawet te niewielkie oraz wykonywane roboty drogowe na trasie powodują, że atest taki traci swoją ważność.
Wyprzedzając wasze kolejne pytanie, odpowiem krótko... korzyścią z biegu na atestowanej trasie jest pewność, iż pokonaliście trasę na regulaminowej długości, a wasz personal best będzie oficjalnym i uznawanym rekordem.
Co to takiego... spytacie!
Nic innego jak dokładne wymierzenie trasy po najkrótszej linii przejazdu oraz dokładne oznakowanie i zabezpieczenie zgodnie z dokumentacją przygotowaną przez atestatora. Mierzenie dystansu wykonuje się za pomocą roweru wyposażonym w specjalny skalibrowany mechaniczny licznik, który liczy obroty na mierzonym odcinku trasy. Ponadto trasa powinna spełniać kryteria różnicy wysokości nad poziomem morza i odległości między startem a metą oraz prowadzenie trasy po drogach utwardzonych. Atest takiej trasy zachowuje ważność przez okres pięciu lat. Niestety... każde zmiany nawet te niewielkie oraz wykonywane roboty drogowe na trasie powodują, że atest taki traci swoją ważność.
Wyprzedzając wasze kolejne pytanie, odpowiem krótko... korzyścią z biegu na atestowanej trasie jest pewność, iż pokonaliście trasę na regulaminowej długości, a wasz personal best będzie oficjalnym i uznawanym rekordem.
Ze
względu na kontuzję... brak solidnego treningu, dodatkowych kilogramów,
chęci i spadku formy, moja tegoroczna dyszka była spokojna... prowadzona
w średnim tempie cztery pięćdziesiąt na kilometr. W mojej opinii... i
to tylko w mojej trasa była dobrze przygotowana i ładnie oznakowana z
podziałem na finiszerów na pięć i dziesięć kilometrów... z punktami
odżywczymi i kurtynami wodnymi, które świetnie spełniły swoją funkcję,
bo jak mnie pamięć nie myli... z małymi wyjątkami u nas zawsze grzeje i
nieważne czy to dziesiąta, czy dwunasta w samo południe słońce grzać
musi. Tegoroczną trasę można podzielić na dwie części... szybką w miarę
prostą... nie licząc ciasnego przejścia podziemnego pod ulicą Bielską i
krętą pagórkowatą z kilkoma podbiegami w parku i obrębie. Co uderzyło
mnie po przekroczeniu mety... to duża niespełna trzydziestosekundowa
różnica w czasie na moją niekorzyść co potwierdzili również inni
uczestnicy niedzielnego biegu. Zazwyczaj to mój zegarek... w zależności,
kiedy go włączę i wyłączę, pokazuje kilka, kilkanaście sekund więcej...
koniec końców i zapewne po interwencji innych biegaczy czas został
skorygowany i cofnięty o niespełna dwadzieścia sekund. Podsumowując...
rewolucji nie było, ale teraz to przynajmniej masz pewność, że trasa na
dyszkę ma nie mniej ani więcej metrów.
Piotr Czesław Tomczyk/WRsC
Piotr Czesław Tomczyk/WRsC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz